piątek, 25 listopada 2016

Faraon…”szczerze nie tylko o sobie”

Jerzy Zelnik znany nam wszystkim aktor telewizyjny, filmowy i  teatralny doszedł do tego punktu w swoim życiu, który skłania do podsumowań i refleksji. W życiu większości z nas przychodzi pewien wiek kiedy potrzeba pozostawienia po sobie - jak ja to nazywam, -„swojej wersji wydarzeń” jest bardzo silna, z tym, że nie każdy ma tę odwagę, by przenieść to na papier i upublicznić. Każda bowiem autobiografia ma tę jedną wadę i cechę nieodłączną, że jest subiektywna.  Biorąc ją do ręki należy o tym pamiętać. Tak jak należałoby przeczytać dany news z dwóch różnie skrajnych źródeł, a najlepiej z trzech, czterech stron i dopiero wtedy silić się na komentarze.
Ale wracając do naszego „Faraona” owo „szczerze” również może być subiektywne i raczej intencjonalne.  Świadczy o tym chociażby wspomnienie o relacjach między Zelnikiem a Anną Dymną na planie „Królowej Bony” czy „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny. Jak pokazują różne sugestie w zasobach sieci Pani Dymna zgoła inaczej odbierała stosunki „z Jurkiem”, które ten opisuje jako bardzo intymne. Aktora miał powiedzieć, że „Jurkowi jest ciężko i ratuje się takimi opowiastkami”.  Nie będziemy się teraz zajmować  roztrząsaniem tej kwestii. Przyznajmy jednak prawo różnego odczuwania jednej sytuacji przez dwie różne osoby. Faktem jest raczej burzliwe życie towarzyskie młodego Zelnika, co zresztą sam przyznaje.
Intencji szczerości na pewno nie można odmówić Jerzemu Zelnikowi.  Brak w tej biografii prób postawienia sobie pomnika za życia, jak to czynią niektórzy celebryci, wybielania się w oczach fanów, czytelników. Książka ma nawet pewne cechy ekshibicjonizmu czy może spowiedzi, bowiem aktor szczerze jak na spowiedzi wyznaje swoje grzechy młodości jak brak wierności, wspólna decyzja o aborcji. Otwarcie, ale bez patosu, trochę z humorem i dystansem do siebie mówi o swojej przemianie wewnętrznej. Jerzy Zelnik jasno się określa jeśli chodzi o religijne i polityczne i daje temu wyraz nie tylko w książce, ale także swoją działalnością publiczną.
Jest oczywiście w tej niewielkiej książce sporo faktów o poszczególnych rolach, o życiu osobistym, o jedynym  małżeństwie z Urszulą, o wspólnej pasji podróżowania,  o zmaganiu się z jej chorobą, a w końcu śmiercią.  „Nie starałem się stworzyć typowej autobiografii, zbioru wspomnień pisanych z kronikarską dokładnością”  pisze we wstępie autor. I takie wrażenie pozostawia owa książka: Jerzy Zelnik w dojrzałym okresie swojego życia, napisał to co chciał by o nim zapamiętano.
M<Z 

Bóg dał mi kopa w górę… Historia Urszuli Meli.


Trochę przewrotne stwierdzenie i zaskakujące…
Gdy nas spotyka coś złego często szukamy winowajcy, jakiegoś kozła ofiarnego… Czasem jest nim drugi człowiek , czasem my sami, ale najczęściej jest nim Bóg, raczej cichy i małomówny, więc bezbronny. Mówimy wtedy: „Dlaczego mi to zrobiłeś, dlaczego to dopuściłeś”, „Gdzie byleś Boże wtedy i wtedy, kiedy działo mi się coś złego?”, „Gdzie był Bóg…?”
Urszula Mela miała co najmniej trzy momenty

w życiu, w których tak mogłaby zawołać: śmierć  młodszego syna, pożar domu i utrata dobytku życia oraz wypadek Jaśka. Dla niejednej rodziny jedno tylko takie wydarzenie mogłoby stać się drogą na dno „czarnej dziury” rozpaczy i końca wszystkiego. Rodzinę Melów spotkały wszystkie trzy.
Urszula Mela  długo była tłem dla swego syna Jaśka, którego osiągnięcia wszyscy znamy. W tej książce pokazuje ona swoją drogę przez życie, sposób zmagania się z tym co życie przynosi, swój ogląd sprawy.
Szczerość i prostota to to, co wybija się na czoło kiedy opisuje ciężkie momenty,  własne przechodzenie przez wszystkie etapy straty, żałoby i ciężkich doświadczeń. Wszystkie trudne wydarzenia potraktowała jak trampolinę w górę, wszystkie one okazały się budujące. Właśnie dzięki nim odnalazła sens, swoja drogę do Boga, nauczyła się oddzielać rzeczy ważne od bzdur. „Niezbadane są ścieżki, na których Bóg spotyka człowieka” tym cytatem z Fiodora Dostojewskiego podsumowuje swoją kręta i wyboistą drogę do Niego. Sama nie uważa się za osobę silną, choć wszyscy o niej tak mówią.   Doświadczyła, że kiedy tego było potrzeba pojawiała się siła, pomoc ludzi i dużo dobrego. Mówi, że dzielenie się bólem stwarza przestrzeń między ludźmi, w której wiele może się wydarzyć. Dlatego dzieli się swoja radością z odkrycia wiary i sensu wszystkiego co  ją spotkało.
Jeśli Bóg daje kopa…to tylko w górę.
Książka ukazała się w 2016 roku w wydawnictwie ZNAK, jest wywiadem - rzeką Katarzyny Węglarczyk. Polecam wszystkim, których interesuje prawdziwe życie. Znajdziecie tam wiele głębokich i zaskakujących myśli, nad którymi nie sposób się nie zatrzymać. 
M<Z