wtorek, 5 kwietnia 2016

Małgorzata Musierowicz- "Feblik"




                         "Feblik" Małgorzaty Musierowicz widniał księgarniach już od listopada zeszłego roku. Jak wielka była moja radość, gdy ujrzałam tę okładkę za szybą praktycznie każdej księgarni, ze znanym chyba wszystkim , projektem okładki. Przygotowanie kolejnej, 21. już części, zapowiedziane zostało  w poprzedniej książce, więc wcale niedługo trzeba było czekać nam, miłośnikom Jeżycjady. Szkoda tylko, że pozycja ta dopiero od niedawna znalazła się w ogólnym dostępie, ale warto było czekać !
 Z trudem przystępuję do recenzji tej książki, ponieważ tak wiele chciałabym o niej napisać, ale nie mogę! Przecież musicie sami ją przeczytać! Jednak, by nie przedłużać, ani nie spoilerować, postaram się pokrótce przybliżyć historię książki.
Historia rodziny Borejko, zdaje się, nigdy nie będzie mieć końca. Pan Ignacy, jak i jego żona Mila, mają się całkiem dobrze w wiejskim domku ich córki, Pulpecji. Zostali tam przetransportowani w poszukiwaniu spokoju, a także schronienia od miejskiego, poznańskiego gwaru i upału. Oczywiście nie rozstają się ze swoją wielką biblioteką, ani tym bardziej  z popiersiem Seneki. Ich piękna kamienica na Jeżycach, niestety podupadająca, musi przejść niezbędny remont.
Ich spokój, państwa Borejków znaczy się, zostaje jednak zmącony miłosnymi i nie tylko miłosnymi, perypetiami wnuków, którzy tak szybko dorastają. Sama jestem w szoku, czytając, że taki oto Ignaś, syn Gabrysi, córki Ignacego i Mili, ma już 19 lat i studiuje!  Tak niedawno przecież jeszcze chodził do szkoły podstawowej, męcząc się ze swym kuzynem, Józinkiem, który również zmienił się, wyrósł z Józinka na Józefa. 
W tej części, jak zwykle zresztą, ma miejsce tak wiele wydarzeń, że ciężko za nimi nadążyć,    a na końcu okazuje się, że część tej historii, dzieje się równolegle, w poprzedniej części! Tym zabiegiem zaskoczyła mnie bardzo pani Musierowicz, ponieważ prowadzenie dwóch różnych historii, w dwóch różnych książkach, jest nie lada wyzwaniem! 
Pomimo tej informacji nie oczekujcie, że poznacie rozwój miłości Józinka i Dorotki, o czym była mowa w "Dziadku do orzechów". Tym razem, w końcu, prawdziwą miłość odnajdzie całkiem kto inny, w całkiem innym miejscu niżby się tego można było spodziewać. Miłość naprawdę spada na nas jak grom z jasnego nieba (albo jak dojrzałe wiśnie rozsypujące się pod nogi przyszłej ukochanej.
Autorka wychodzi nam, czytelnikom na przeciw, tworząc rozpiskę bohaterów oraz przedstawiając zależności między nimi. Przyznajmy szczerze - z książki na książkę rozróżnienie kto jest kim dla kogo, staje się coraz trudniejsze.
Tak więc już na początku możemy rozeznać się w  ogólnej sytuacji rodzinnej, by później, kartka po kartce, móc dołączyć do stołu z prawie całą rodziną Borejków. 
Przyznać muszę to szczerze - cała ta historia, a nawet cała ta Jeżycjada, nie miałaby swojego uroku, gdyby nie stworzenie tego ciepłego, przyjaznego obrazu rodziny Borejków.
Dziadkowie stają się ostoją, skałą, opoką, do której każdy może wrócić, która trzyma w ryzach całą tą barwną plejadę charakterów i osobowości. To jest chyba główny powód, dla jakiego chce się wracać do książek pani Musierowicz i do historii akurat tej rodziny. Autorka stworzyła obraz rodziny choć nie zamożnej, ale bogatej w miłość, którą widać na każdym kroku. Nie tylko miłość tą między dziadkami i wnukami, czy rodzicami i ich dziećmi. Każdy przecież szuka miłości. Nawet Ignaś, ze swą wrażliwością, tak często boleśnie wykorzystywaną, chce odnaleźć miłość. Czy mu się to uda mimo tylu niepowodzeń i zwrotnych sytuacji losowych? Biedak wiele będzie musiał znieść...
Jeśli tak jak ja, lubicie naszą polską sagę, jaką tworzy już od lat Małgorzata Musierowicz, to nie zawiedziecie się. Zostaniecie przeniesieni na piękną, polską wieś (prawie taką, jak ta  u Mickiewicza), do rodzinnego domu, gdzie zawsze czeka ciepły obiad na stole, wraz z dobrą radą, czy dobrem słowem i wsparciem. Nie myślcie też, że będzie nudno, bo będzie się działo (i dzieje się) naprawdę wiele.                                                                                                         
 Gorąco polecam "Feblika", który rozbawi was, ale również wzruszy i wiele nauczy.

 Opracował: KZ(Lubcza)