W
ostatnim czasie biblioteki na terenie naszej gminy wzbogaciły swoje zbiory o
wiele nowości wydawniczych, więc wszyscy pasjonaci czytania mają naprawdę wiele
możliwości znalezienia dla siebie interesującej lektury. Ja jednak postanowiłam
w tym artykule zwrócić Państwa uwagę na książkę wydaną w ubiegłym roku, noszącą
tytuł „Doktor Anna”. Jest drugą częścią cyklu „Uczniowie Hippokratesa”autorstwa
popularnej pisarki Ałbeny Grabowskiej (tej od „Stulecia Winnych”).
Dlaczego wracam do
tej opowieści? Ponieważ lubię książki oparte na faktach, których bohaterowie są
postaciami autentycznymi, do tego nietuzinkowymi. A do takich zalicza się niewątpliwie
tytułowa doktor Anna, czyli Anna Tomaszewicz – pierwsza dyplomowana lekarka,
praktykująca na ziemiach polskich pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku,
która uzyskała też prawo do prowadzenia gabinetu i leczenia chorych na ziemiach
objętych zaborem rosyjskim. Zanim jednak osiągnęła ten etap, przeszła istną
„drogę przez mękę”. W tym czasie w szpitalach najczęściej spotykanymi
kobietami, oprócz chorych oczywiście, były siostry zakonne, opiekujące się
pacjentami, zajmujące się zmienianiem prześcieradeł, czy czytaniem modlitw. Te
zaś, które chciały zajmować się leczeniem ludzi, musiały udać się na studia do
Ameryki lub Szwajcarii. Anna Tomaszewicz była piętnastą kobietą, która podjęła
studia w Zurychu i ukończyła je, uzyskując tytuł doktora.
Wróciła do Warszawy
pełna zapału, energii, będąc bardzo utalentowaną lekarką, mającą na koncie
wiele cenionych publikacji naukowych, marzącą o poprawie dostępu do medycyny w
zacofanej wówczas Warszawie. Jednak Towarzystwo Lekarskie, do którego się
zgłosiła niedługo po przyjeździe, nie wzięło pod uwagę jej świetnych
kompetencji, widząc w niej przede wszystkim kobietę, czyli kogoś, kto nigdy nie
powinien leczyć. Nam, współczesnym, nie mieści się to w głowie, ponieważ dziś
około sześćdziesięciu procent lekarzy to przedstawicielki płci pięknej!
Anna się nie poddała,
cały czas uparcie dążyła do celu. Wszędzie
spotykała się z odmową. W końcu nie widząc nadziei w Polsce, udała się do
Petersburga. Spotkała tam wielu życzliwych ludzi, którzy jej pomogli. Swoją
praktykę rozpoczęła – tu ciekawostka – na dworze sułtana, który przebywał w
Petersburgu z całym orszakiem. Było to dla niej ciekawe doświadczenie, miała
bowiem okazję poznać inną kulturę, zwyczaje. Dała się poznać z dobrej strony i
była na dworze bardzo szanowana.
W końcu
doktor Anna wróciła do Warszawy, gdzie założyła szpital położniczy dla ubogich
kobiet. Musimy mieć na uwadze jeszcze jedną, ważną rzecz. W stołecznych domach
i szpitalach na potęgę szerzyły się choroby spowodowane przez brud i
nieprzestrzeganie podstawowych zasad higieny. Mało tego – zalecenia inicjatora
antyseptyki, Josepha Listera, są ignorowane i wyśmiewane przez lekarzy i
personel szpitalny. Na salach operacyjnych wielu pacjentów umiera, mimo udanych
zabiegów. Ogromne żniwo zbiera też gorączka połogowa, na którą doktor Anna,
śledząca uważnie najnowsze dokonania medycyny, zwracała szczególną uwagę. Miała
obsesję na punkcie czystości, dbała bardzo o higienę i aseptykę pomieszczeń i
narzędzi. Dzięki niej zmniejszyła się śmiertelność wśród rodzących kobiet. To
Anna Tomaszewicz sprawiła, że w Polsce coraz więcej kobiet studiowało i
praktykowało medycynę. Jej działalność mocno wspierały np. Eliza Orzeszkowa i
Maria Konopnicka.
W swoją
powieściową narrację Grabowska wprowadziła ciekawe rozdziały, przybliżające
sylwetki wielkich postaci światowej medycyny. Między innymi byli to: Louis
Pasteur, Charles Darwin, Felix Hoffmann, czy Elizabeth Blackwell, pierwszej
kobiety, która uzyskała dyplom lekarza.
Z
wielką przyjemnością czytałam „Doktor Annę”, kibicując głównej bohaterce w jej
miłości do medycyny, determinacji i ambicji dorównania mężczyznom, by móc
uprawiać jakże trudny, a zarazem piękny zawód.
Z
przyjemnością polecam.
M. T.