poniedziałek, 13 grudnia 2021

"Romantyczni" Dorota Ponińska

 

To nie jest książka dla wielbicielek romansów historycznych.  Raczej dla wielbicieli, lub chociaż miłośników-amatorów  historii literatury. Tytuł również nie powinien mnie zachęcić, ponieważ zdeklarowałam się już dawno, jako nieznosząca epoki romantyzmu. Ale gdy się tak bliżej zastanowić, to moja awersja do epoki wiązała się raczej z tym, że jako uczniów klasy humanistycznej „katowano” nas nim przez prawie cały semestr. Miałam już dość „ochów”, „achów”, nieszczęśliwych miłości, mesjanizmu, Wernyhorów, haseł pt. „Polska Chrystusem narodów”. Jakoś z ulgą przeszłam do pozytywizmu.

Dlatego nie wiem, dlaczego sięgnęłam po tę książkę. Może dlatego, by z dystansu i bez szkolnego obciążenia i przyjrzeć się ludziom, którzy tę epokę wydali na świat, byli jej ojcami, zrozumieć, z czego zrodził się romantyzm i o co tak naprawdę chodziło jego założycielom.

I myślę, że gdyby takie lektury polecano nam na „humanie”, moja znajomość z romantyzmem przedstawiałaby się inaczej.

Dorota Ponińska w sposób zbeletryzowany opisuje Wilno czasu Filaretów, Filomatów i Promienistych. Miasto jest pierwszym bohaterem. Widzimy jego przemianę od tętniącego życiem kulturalnym i towarzyskim ośrodka uniwersyteckiego, pełnego studentów i młodzieży, rozwijającego się dzięki kurateli księcia Adama Czartoryskiego, po miasto-widmo, osaczone i zastraszone po wprowadzeniu rządów Nowolsilcowa i rozgromieniu Promienistych. Głównym bohaterem jest fikcyjna postać szlachcica Maurycego Krzemienieckiego, który rozpoczyna naukę w Wilnie i od razu wpada w wir życia żakowskiego, stając się przyjacielem Tomasza Zana, poznając Adama Mickiewicza i ocierając się o młokosa, jakim wtedy był Juliusz Słowacki.

Dzięki autorce uczestniczymy w pierwszych spotkaniach filomatów, słyszymy manifesty i wykłady na nich wygłoszone i pierwsze wiersze romantyczne. Tak, były to czasy, kiedy, jeśli ktoś miał coś ważnego do przekazania, robił to w formie liryku. (jakże współczesne posty na Facebooku lub Tweeterze marnie przy tym wypadają)

Autorka w jednym z wywiadów, na pytanie, czy Polacy mogą się czegoś nauczyć od "naszych pierwszych buntowników" odpowiada: „Przede wszystkim mogliby się nauczyć odwagi kwestionowania zastanych przekonań, idealizmu, śmiałości wizji. Górnych ideałów. A także przekonania, że pomyślność kraju zależy od mądrego kształtowania młodzieży. Mogą się także nauczyć dobrej współpracy — filomaci wspólnie tworzyli i wdrażali programy dla dobra kraju. I nie bali się mierzyć wysoko”.

Niech ta wypowiedź będzie pointą, aktualną również na dzisiejsze czasy, która zachęci na do sięgania w odległe, może wypłowiałe historie. Bo przecież „wszystko już było”, wystarczy poszukać i na nowo zinterpretować, a historia jest „nauczycielką życia” -  jak twierdził Cycero…o ile chcemy tej nauczycieli słuchać.

Dlatego czas z książką „Romantyczni” uważam za…"zyskany”,  w znaczeniu niestracony :-).

Polecam również kontynuację: "Romantyczni w Paryżu", a z niecierpliwością czekam na wydanie trzeciej części "Romantyczni zesłańcy".


 

 BiblioFilka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz