wtorek, 19 maja 2020

 

,,Obserwatorka" - Alicja Sinicka

Główna bohaterka książki odkąd pamięta mieszka w tym samym biednym domu wielorodzinnym. Sąsiedzi niepochlebnie nazwali go patologią, ponieważ niemal za każdymi drzwiami szerokim czuć alkohol, a kłótnie i wyzwiska są na porządku dziennym. Są szczęśliwcy, którym udało się na tyle zmienić swoje życie, aby wyprowadzić się ze znienawidzonego osiedla.

Wspomniana wyżej bohaterka ma na imię Iza. Stara się oderwać od toksycznych członków rodziny oraz sąsiadów, obok których ciężko przejść bez przyspieszonego bicia serca. Podjęła pracę oraz sama nie poddaje się używkom. Jednak kiedy poda swój adres zamieszkania, wszyscy kojarzą ją z mieszkańcami domu, w którym także mieszka.

Pewnego dnia jej życie się diametralnie zmienia - zostaje pobita. Udaje się na SOR, na którym młody doktor Arkadiusz Milski ma swój dyżur. W oczach lekarza rozpoznaje swojego przyjaciela, z którym w dzieciństwie miała bardzo dobry kontakt. Ich spotkanie to początek romansu, który uderza ze zdwojoną siłą po latach.

Niedługo po ich pierwszym spotkaniu Iza zaczyna być oznaczana w postach na Facebook'u. Nie są to jednak zwykle oznaczenia. Niektóre z nich bohaterka uznaje za groźby wysyłane w kierunku jej osoby. Okazuje się także, że posiadłość ukochanego jest obserwowana przez zakapturzoną postać. Dzień, w którym jej przerażenie sięgnęło zenitu, był dzień otrzymania białych róży. Nic nadzwyczajnego, to prawda. Niestety, dla poprzedniej ukochanej Arka oznaczały śmierć... Jednak ani on, ani jego matka nie przywiązują do całej sytuacji zbytniej uwagi. Przyszła teściowa nie ukrywa niechęci, którą żywi wobec Izy.

Czytając ,,Obserwatorkę" możemy odczuć strach i zdenerwowanie bohaterki zdarzeniami, które przytrafiają się w jej życiu. Książka skrywa multum zagadek trudnych do rozwiązania, jednak jej zakończenie jest ogromną niespodzianką.

Serdecznie polecam pozostałe książki Alicji Sinickiej. Ma niepowtarzalny talent trzymania czytelnika w napięciu przed przewróceniem kolejnej strony książki.

          L.S. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz